Trzecia bitwa z gwardią.
grałem z Czarkiem, przeciwnik sympatyczny choć wg mnie ta jego gwardia to jakaś niemrawa była, taka do wszystkiego czyli do niczego, ale zacznijmy od początku, zaczynam, ląduję dropem trochę za daleko do Lemana ale wystarczająco blisko do chimery, spalam ja, wybuch, ginie jakieś nadzienie ze środka, reszta potoczyła się całkiem fajnie, landek jeździł i od tyłów otwierał Lemany, jednemu lufę urwał zapomniany WG z drop poda, bujał się na lufie i została mu w dłoniach jak skończył serię trzystu podciągnięć dla szpanu.
Dekoncentracja przeciwnika w trakcie bitwy, dzięki temu Jego celność spada i łatwiej wygrać
Chłopaki w akcji, w tle Leman z urwaną lufą i zakłopotany Wg
Czarek ratuje resztki swojej armii
Czwarta bitwa następnego dnia rano, ciężko się ruszyć, afterparty trochę się przeciągało, za stary jestem na spanie na podłodze, jakoś się pozbierałem w przeciwieństwie do mojego przeciwnika, spóźnił się pół godziny. Gra przeciwko mariankom w czystej postaci, raczej żeź niewiniątek, na skutek późnienia nie zdążyłem ugrać maksa, trzeba było kończyć w czwartej turze z punktami karnymi, jestem mocno niezadowolony.
Ostatnia bitwa, salamandry z Vulcanem i bandą termosów, gdyby nie ten głupi znacznik na środku warty kupę punktów to byłby remis tak przegrana, w combacie zjadłem vulcana z termosami, staranowałem landkiem speedera, meltami spaliłem wypasionego predatora, przeciwnik schował się w bomblu i niebyło jak go ostrzelać. Bitwa fajna choć zapomnieliśmy o paru rzeczach np o tym że w bomblu był niebezpieczny teren , może coś by jeszce zeszło dzieki temu.
Spalony Predator i dymiące resztki poda
Chwilę póżniej speeder dostał z tarana i się rozłożył :p
Ogólnie turniej zaliczam do udanych, bitwy na naprawdę wysokim poziomie, przeciwnicy też super, nikt (prawie) się nie ciśnieniował, nauczyłem się całkiem sporo i przywiozłem mała nagrodę za udział, pochwalę się nią kiedy indziej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz